Translate

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Storczykowe portrety: Coelogyne cristata

Kolejna odsłona z cyklu "Storczykowe portrety".

Coelogyne cristata (czyt. 'celogyne kristata') w naturze występuje u podnóża Himalajów w klimacie monsunowym. To jedno zdanie właściwie definiuje sposób uprawy tego przepięknego gatunku: w okresie wzrostu cały czas wilgotno, w okresie spoczynku niemal sucho. W języku polskim Coelogyne bywa nazywana Kapturzykiem grzebieniastym, jednak nie brzmi to już tak wdzięcznie jak w języku łaciśkim. Tak czy inaczej hobbyści chętnie podejmują się uprawy tego storczyka, dlatego warto poznać jej tajniki, aby móc cieszyć się krystalicznie białymi kwiatami z wymyślną warżką.



Swoją pierwszą Coelogyne cristata kupiłem kilka lat temu. Miałem szczęście, bo trafiłem na okaz należący do tych chętnie kwitnących, roślina składająca się z zaledwie 3 pseudobulw u podstawy młodego przyrostu wytworzyła kwiatostan z kilkoma kwiatami, których uroda mnie zachwyciła. I to wszystko bez wystawiania na lato na zewnątrz! Potem roślina trafiła w inne ręce, ja z kolei zdobyłem kolejny okaz, jednak mimo że bardzo chętnie przyrasta (ma kilkadziesiąt pseudobulw), od 3 lat nie kwitnie, dlatego kupiłem następny, który już po kilku miesiącach uprawy zaszczycił mnie 10 kwiatami na 3 kwiatostanach.


Uważam, że Coelogyne cristata powinna być elementem każdej kolekcji storczyków, mimo że czasami trochę kaprysi. Od maja do września-listopada (w należności od temperatury) roślina powinna przebywać na zewnątrz w miejscu bardzo jasnym, lecz osłoniętym od bezpośrednich promieni słonecznych, kiedy jest najbardziej gorąco. Wtedy Coelogyne intensywnie rośnie, dlatego nie może jej zabraknąć wilgoci i pokarmu; nawozy powinny być mocno rozcieńczone, bo jej korzenie są wrażliwe na zasolenie. Takie warunki utrzymujemy aż do momentu, kiedy tegoroczne przyrosty zaczną się wypełniać i ukażą się pękate młode pseudobulwy. Wtedy przestajemy nawozić, dokładnie płuczemy podłoże czystą wodą destylowaną/z filtra RO/deszczówką i stopniowo ograniczamy podlewanie. Ogólna zasada jest taka, że im niższa temperatura otoczenia, tym mniej wody. Przy temperaturze poniżej 10 stopni trzymamy Coelogyne niemal sucho.


W październiku, a w sprzyjających warunkach w listopadzie, przychodzi pora, aby zabrać roślinę ponownie do domu. Jest to najbardziej newralgiczny moment! Zwykle obecne są już wtedy zawiązki kwiatostanów. Roślinę po przeniesieniu z zewnątrz należy ustawić w miejscu maksymalnie jasnym, ale jak najchłodniejszym-idealna temperatura mieści się w zakresie 8-15 stopni (można ją uzyskać, zakręcając kaloryfer i rozszczelniając okno). Jeśli postawimy Coelogyne w cieple, możemy pożegnać się z widokiem kwiatów. Podlewanie musi być ograniczone, ale jeśli tegoroczne pseudobulwy zaczynają się marszczyć, jest to bezwzględny sygnał do dostarczenia wody. W okresie rozwoju kwiatostanów, który przypada zwykle zimą (styczeń-luty), podłoże trzeba utrzymywać wilgotne. Po kwitnieniu roślina krótko odpoczywa i wkrótce wznawia wzrost. Cykl uprawy w ten sposób się zamyka.


Coelogyne cristata ze względu na płożący pokrój najlepiej uprawiać w płaskich pojemnikach: koszykach na rośliny cebulowe, misach, itp. Dobrze sprawdza się kora sosnowa o średniej granulacji z niewielką domieszką Sphagnum. Ważne, aby podłoże było przewiewne. Gatunek ten dobrze rośnie również w hydroponice.

sobota, 16 stycznia 2016

Storczyki oczami Marka Siwika-część czwarta

Poniższy tekst pochodzi z forum orchidarium.pl i został opublikowany za zgodą autora, Marka Siwika. Pisownia oryginalna.

Przez rok spryskiwałem swoje storczyki witaminami. B kompleks oraz A+D3 i A+E. Doradzono mi na FB Plusssz oraz Vigantol doglebowo. Ale ja zrobiłem po swojemu. Pierwsze efekty witamin widoczne były po ok. miesiącu. Liście wyraźnie pociemniały a młode korzenie rosły silniej i zdrowiej. Potwierdziło się moje przypuszczenie, że storczyki cierpiały na awitaminozę wywołaną brakiem mikoryzy.


Mikoryza storczykowa jest szczególną w świecie roślin. Storczyki doprowadziły ją do takiej perfekcji, że dzięki karmieniu ich przez grzyby są w stanie całkowicie zrezygnować z chlorofilu. Chyba należałoby uznać, że to już nie mikoryza a chów grzybów do spożycia. Przy tym poszczególne rodzaje a nawet gatunki wyhodowały sobie własne rasy/gatunki grzyba. Nie ma prawdopodobnie uniwersalnego gatunku grzyba a ja nie mam możliwości zdobycia 100 ich gatunków. Poza tym – jaki gatunek zastosować do krzyżówek?



Rośliny uprawne (np. borówka amerykańska) z aktywną mikoryzą cechują się zazwyczaj mniejszymi i mniej licznymi liśćmi o jaśniejszej barwie a przy tym lepiej plonują. Gdy są dobrze wykarmione witaminami ich aparat fotosyntetyczny jest sprawniejszy i nie potrzebują inwestować w dużą ilość chlorofilu by uzyskać taką sama produkcję cukru. Są także odporniejsze na suszę, ale to dotyczy tylko upraw polowych a nie doniczkowych! Na początku sierpnia zacząłem więc dodatkowo spryskiwać rośliny żywymi drożdżami. Początkowo piekarskimi a później winiarskimi. Na zasadzie, że jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Efekty są zachęcające. Rośliny nieco się ożywiły ale może to być efekt jesieni kiedy powinny się moim zdaniem ożywiać. Niemniej u Michała stanhopea spryskana drożdżami wyraźnie pociemniała w ciągu 2 tygodni. Taki efekt jak u niego, ja stosując witaminy uzyskałem po ok. 4 tygodniach. Dyskutowane na orchidarium lata temu, używanie w Azji południowo wschodniej piwa do spryskiwania roślin ma swoje podłoże właśnie w użyciu drożdży. Nie polecam używania kupowanego w sklepie piwa. Próbowałem. Skutki są niekorzystne, lecz wynika to z przemysłowych metod produkcji. Gdybym użył piwa fermentowanego w domu z pewnością byłyby dobre.



Spodziewane przeze mnie efekty spryskiwania roślin drożdżami to :
podwyższona odporność na suche powietrze dzięki dodatkowej warstwie żywych drożdży na skórce
podwyższona odporność roślin na choroby grzybowe
lepsze wykarmienie roślin (nie tylko sztuczne witaminy ale również białka i inne związki organiczne)
ustąpienie harmonijkowania liści na nowych przyrostach na skutek zjadania przez drożdże cukrów, które sklejając liście je powodują.
Ostatecznym efektem powinno być (przynajmniej częściowe) zastąpienie mikoryzy przez drożdże.
Wydaje się, że to działa. Najpóźniejsze przyrosty na Bc. Maikai są wyraźnie jaśniejsze i znacznie większe od poprzednich. Storczyki które zabarwiają liście mają je czerwono-fioletowe. Korzenie są liczniejsze i zdrowsze. Rumieńców nabrały liście takich hoi jak obscura. Roślinom uprawianym w koszykach lub doniczkach gdzie wietrzenie podłoża jest znaczne, można drożdże podać na próbę. Jednak w hydroponice gdzie wietrzenie jest tylko od góry (a CO2 jest cięższe od powietrza) fermentujące w podłożu drożdże, wytwarzając duże ilości CO2 mogą doprowadzić do zabicia korzeni - więc tu ostrożnie. W ogóle to świeży eksperyment więc proszę o ostrożność.
Sprawdzony przepis to zraszanie roślin :
1 raz w tygodniu tabletka B kompleks (z B12) rozpuszczona przez noc w litrowym opryskiwaczu (to co zostanie należy wylać) i co tydzień A+D3 na zmianę z A+E - również 1 kaps w litrze wody z dodatkiem kropli detergentu.

piątek, 15 stycznia 2016

Storczykowe portrety: Calanthe rosea

Dzisiejszym artykułem chciałbym rozpocząć nowy cykl publikacji dotyczących bardziej i mniej znanych storczyków, które każdy hobbysta-według mnie-powinien posiadać w swojej kolekcji.

Calanthe rosea


Calanthe rosea można zaliczyć do grupy tzw. śpiochów, mimo że nie należy do Catasetinae (rodzaje Catasetum, Cycnoches, Mormodes, Clowesia, itd.). Jesienią po zakończeniu okresu wegetacji zrzuca liście, a wkrótce u podstawy pseudobulwy pojawia się kwiatostan. U mnie kwiaty rozwija zawsze w okolicach Bożego Narodzenia i kwitnie aż do końca lutego, choć trwałość pojedynczego kwiatu nie jest długa. Są bardzo szlachetne i eleganckie, w najjaśniejszym z odcieni różu, brakuje im jedynie zapachu. Po kwitnieniu roślina krótko odpoczywa i ponownie podejmuje wzrost. 


Calanthe rosea jest storczykiem naziemnym, łatwym w uprawie. Dobrze rośnie w korze z niewielkim dodatkiem Sphagnum (mchu torfowca). Na każdy przyrost przypadają 3-4 duże liście, a ich wielkość sugeruje, że ten gatunek ma małe wymagania świetlne. Odkąd tylko Calanthe do mnie trafiła, uprawiana jest na parapecie północnego okna. W okresie wegetacji ma stale wilgotne podłoże i od czasu do czasu jest zasilana. Do podlewania używam wody destylowanej lub z filtra odwróconej osmozy, a roztwory nawozów są w bardzo niskim stężeniu (ok. 1/5 dawki z opakowania, ale zawsze przeprowadzam pomiar konduktometrem, aby przewodność nie przekraczała 100 mikroS). 
Może się zdarzyć, że delikatnym liściom Calanthe zaschną końcówki-jest to normalne przy niskiej wilgotności powietrza i nie należy się tym przejmować, ponieważ liście i tak jesienią zżółkną i opadną. Kiedy tak się stanie, podlewanie należy mocno ograniczyć i lekko obniżyć temperaturę (do 15-17 stopni Celsiusza). Po ukazaniu się pędu kwiatostanowego, podłoże powinno być minimalnie wilgotne. Przy niższej temperaturze otoczenia kwitnienie trwa nieco dłużej. 
Po kwitnieniu można roślinę przenieść do nowego podłoża, choć zwykle nie trzeba zmieniać pojemnika na większy. Starsze pseudobulwy z czasem obumierają-trzeba usuwać je w porę, aby nie stały się początkiem infekcji.



Calanthe rosea nie wymaga specjalnych warunków do zainicjowania kwitnienia. Należy jedynie przypilnować, aby nowy przyrost miał pod dostatkiem wody i nawozu, a roślina nie była wystawiona na działanie ostrych promieni słonecznych. Tak uprawiana będzie cieszyć oczy przez wiele, wiele lat, tym bardziej, że nie wykazuje wrażliwości na choroby i szkodniki.