Translate

wtorek, 18 kwietnia 2017

Storczykowa dieta

Storczykowa dieta... Ale czy storczyki w ogóle jedzą? Oczywiście, że tak! Tyle że ich menu obejmuje zupełnie inne produkty niż nasza. Dzisiaj chciałbym napisać kilka słów o nawożeniu storczyków.


Na rynku dostępnych jest coraz więcej nawozów do storczyków, co najmniej kilkanaście, przeważnie są to nawozy nieorganiczne, czyli tzw. sztuczne. Na przeciwnym biegunie znajdują się nawozy organiczne, np. na bazie humusu czy guano. Które wybrać? Oto jest pytanie. Jedne i drugie mają swoje zalety i wady, ale zacznijmy od podstaw. Czego właściwie storczyki potrzebują?


Głównym elementem, którego potrzebuje do wzrostu każda roślina, jest azot (N). Procentowy udział tego składnika powinien być w nawozie do storczyków największy, podczas gdy w żadnym z dostępnych na rynku preparatów taka sytuacja nie zachodzi. Orchidee są klasyfikowane jako rośliny kwitnące, dlatego w nawozach dla nich przeznaczonych przeważa potas (K) i fosfor (P), a nie azot. Jest to duże niezrozumienie ich wymagań. Azot powinien być przynajmniej w tym samym stężeniu co pozostałe elementy, a najlepiej żeby było go więcej. Storczyki mają zupełnie inną gospodarkę makroelementami niż rośliny naziemne, dlatego potrzeba im niewiele fosforu, a jeszcze mniej potasu. Dlatego z dostępnych w sklepach nawozów najbardziej godne polecenia są... nawozy do roślin zielonych! W nich stosunek NPK jest optymalny. Nawozy stworzone dla storczyków można włożyć między bajki. Nie chcę przywoływać konkretnych marek, ale niektóre mogą być nawet szkodliwe.


Sam azot to nie wszystko. Ważne jest jeszcze, w jakiej formie występuje. Storczyki jako w większości epifity przyswajają tylko azot azotanowy, ponieważ nie korzystają z aktywności bakterii nitryfikacyjnych. Wiele preparatów opiera się na azocie pochodzącym z mocznika, który dla storczyków może być zabójczy, jeśli dojdzie do jego kumulacji wokół korzeni. Zawsze należy zwrócić na to uwagę, wybierając konkretny nawóz. Czy istnieją zatem nawozy nieorganiczne godne polecenia? Zdecydowanie tak. Należą do nich nawozy wyprodukowane w gospodarstwach storczykowych takich jak Schwerter Orchideenzucht (świetny stosunek NPK i magnez!), Karge Orchideengarten i pokrewne.


A co z nawozami organicznymi? Przeważnie ich zastosowanie daje świetne efekty. Trudno spowodować przenawożenie, jednak z racji ich pochodzenia można przywlec niebezpieczne choroby bakteryjne i grzybicze (humus i guano nie są sterylizowane). Niemniej jednak warto rozważyć ich wykorzystanie w uprawie amatorskiej.


Teraz ważna, o ile nie najważniejsza kwestia: dawkowanie. Przepisy podawane na opakowaniach są wręcz zatrważające. Zwykle każą rozpuścić w 1 litrze wody 5-10 ml nawozu. Wystarczy sięgnąć po konduktometr, by się przekonać, że tak sporządzony roztwór ma kilka-kilkanaście razy za duże przewodnictwo, a co za tym idzie stężenie! Jakie mogą być tego efekty? Susza fizjologiczna, czyli zjawisko ucieczki wody z tkanek rośliny, a nawet "spalenie" korzeni. Nie chcę snuć teorii spiskowych, ale zastanawiające jest, że błędne dawkowanie znajduje się na każdym dostępnym na rynku nawozie... Jak poradzić sobie bez konduktometru? Przeważnie rozpuszczenie 1 ml nawozu w 1 litrze wody destylowanej/deszczówki/wody z RO daje bezpieczne do zastosowania stężenie. Nigdy nie używamy do przygotowania roztworu wody z kranu! Rośliny można podlewać, choć znacznie lepszą opcją jest opryskiwanie, bo pozwala uniknąć zasolenia podłoża. Jak często? W okresie wzrostu nawet przy każdym podlewaniu, ale co jakiś czas trzeba podłoże przepłukać czystą wodą. Poza okresem wzrostu nie nawozimy. Generalnie trzeba dobrać rytm nawożenia do każdej rośliny indywidualnie. Są gatunki bardzo żarłoczne, które wymagają nawet nawozu stałego o przedłużonym uwalnianiu jak Osmocote oraz takie o małych wymaganiach. Gwoli ścisłości: większość gatunków zadowoli się roztworem nawozu o przewodnictwie 150 mikroSiemensów, maksymalnie może to być 300 mikroSiemensów. Delikatne gatunki wysokogórskie wymagają niższych stężeń, około 50-75 mikroSiemensów.


Poruszone przeze mnie kwestie to tylko wierzchołek góry lodowej, ale mam nadzieję, że powyższe opracowanie okaże się pomocne w wyborze odpowiedniego preparatu do nawożenia storczyków. Jeśli chce się osiągać spektakularne efekty, zabieg zasilania jest niezbędny do optymalnego wzrostu i kwitnienia. Zawsze trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek. W tym wypadku zgodnie z zasadą: lepiej za mało niż za dużo.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Osobisty kawałek lasu deszczowego

Ufff... 50 postów minęło jak jeden dzień, parafrazując słowa piosenki :) Dzisiaj chciałbym poruszyć kwestię warunków, w jakich uprawiamy storczyki. Kiedy jeszcze udzielałem się na różnego rodzaju forach, wielokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniem "nie mam dla niego warunków". Myślę, że warto ten temat rozwinąć. Co to znaczy nie mieć warunków? Otóż storczyki mają swoje specyficzne wymagania, a my walczymy, by je spełnić. Przeszkód jest wiele... Ale po kolei.


Kiedy decydujemy się na uprawę orchidei, jedno jest pewne: to my musimy dostosować się do nich, a nie one do nas, jeśli chcemy oglądać ich wspaniałe kwiaty. Kosmopolityczny charakter ich występowania powoduje, że trudno w jednym mieszkaniu stworzyć warunki temperaturowe ciepłe, umiarkowane i zimne. Nie jest to jednak niemożliwe. W większości przypadków najłatwiej o warunki umiarkowane, takimi dysponuje bez zbędnych zabiegów większość z nas i takich potrzebuje większość najpopularniejszych gatunków i mieszańców. Co jednak z pozostałymi? Zimne warunki łatwo osiągnąć w naszej szerokości geograficznej tylko w pewnym okresie (jesień-wczesna wiosna), umiejętnie manipulując pokrętłem kaloryfera i rozszczelnionym oknem. Tak naprawdę najtrudniej o warunki jednostajnie ciepłe. Jednak niewielkim nakładem środków i pracy można je uzyskać.



Nie każdego stać na profesjonalne orchidarium. Prawda stara jak świat. Bardzo łatwo jednak przystosować do uprawy ciepłolubnych storczyków akwarium, a jeszcze łatwiej terrarium.
Akwarium: sam zbiornik to za mało. Trzeba do niego dorobić pokrywę. Najprościej zamówić u szklarza. Wymiary powinny być o ok. 1 cm większe niż długość i szerokość akwarium. Zawiasy najlepiej klejone z użyciem specjalnego kleju do szkła. Dostęp do roślin będzie tylko z góry, co trzeba wziąć pod uwagę.
Terrarium: właściwie nic nie trzeba dorabiać. "Drzwiczki" są przesuwane i położone z boku, więc dostęp do roślin jest bardzo prosty, a na zbiorniku można postawić dodatkowe okazy ;) Wentylacja grawitacyjna jest świetna, jednak w przypadku uprawy storczyków za bardzo obniża wilgotność powietrza, dlatego ja kratki zaklejam przezroczystą taśmą klejącą.




Co jeszcze? Oczywiście w środku bezwzględnie trzeba umieścić niezbędny sprzęt: termometr, higrometr i wiatraczki, które wymuszą ruch powietrza i sprawią, że nasz z zbiornik nie stanie się wylęgarnią wszelkiej maści grzybów. U mnie wentylatory pracują 24/7, ale znam osoby, u których sterowane włącznikiem czasowym włączają się tylko okresowo w ciągu dnia. Na dnie trzeba umieścić medium podnoszące wilgotność: mokry keramzyt, mech torfowiec (Sphagnum), seramis, itp. Jeśli akwarium/terrarium stoi na parapecie, sztuczne oświetlenie nie jest konieczne, choć przydaje się w okresie od jesieni do końca zimy, kiedy dni są pochmurne i krótkie. Najłatwiej wkleić wodoodporne taśmy ledowe, choć ich wydajność nie jest zbyt duża, lepiej sprawdzają się świetlówki (o oświetleniu być może powstanie osobny post, kiedy już zdobędę w tym temacie więcej doświadczenia).




Jakie są korzyści z uprawy w zbiorniku? Przede wszystkim mniejszy nakład pracy. Rośliny przesychają wolniej, bo mają wysoką wilgotność powietrza, ta z kolei stymuluje wzrost korzeni powietrznych i nowych przyrostów. Dobrze zaaranżowany zbiornik jest poza tym bardzo efektowny. Storczyki zaś mogą cieszyć się warunkami choć trochę zbliżonymi do naturalnych. Szczerze polecam każdemu! To wcale nie jest takie trudne ani kosztowne. A potem można sobie usiąść i obserwować, jak rosną...

niedziela, 9 kwietnia 2017

Oswoić Dendrobium

Rodzaj Dendrobium jest najbardziej licznym gatunkowo rodzajem wśród storczyków (ponad 1000 gatunków), prawdopodobnie również wśród wszystkich roślin wyższych. Należy także do moich ulubionych, być może właśnie przez tą różnorodność. Często spotykam się z opinią "Dendrobia mnie nie lubią", "są trudne w uprawie", itp. Chciałbym obalić te mity! Według mnie to bardzo chętne do współpracy i tolerancyjne storczyki, jednak jak każde mają swoje specyficzne wymagania.




Nie ma jednego przepisu na uprawę storczyków z rodzaju Dendrobium-przy tylu gatunkach wskazanie uniwersalnego "know-how" jest niemożliwe. Zawsze należy zapoznać się z arkuszem uprawy, zwłaszcza pod kątem temperatury i okresu spoczynku, wszak Dendrobia są organizmami kosmopolitycznymi. Są jednak pewne punkty wspólne, których znajomość znacząco ułatwia uprawę.




Dendrobia pochodzące z klimatu monsunowego (Azja Płd.-Wschodnia: Wietnam, Tajlandia, Laos, Kambodża, itd.) przechodzą dwie wyraźne fazy wzrostu: wegetatywną, czyli tworzenie nowych przyrostów, liści i korzeni; generatywną, czyli kwitnienie, wieńczące okres spoczynku. Bodaj czołowym przedstawicielem tej grupy jest gatunkowe Dendrobium nobile. Problem w uprawie polega na braku zrozumienia jego potrzeb. Podczas monsunu letniego w naturze warstwa chmur jest bardzo gruba i niewiele światła dociera do chloroplastów, natomiast opady są częste i bardzo obfite. W naszych warunkach klimatycznych podobne warunki występują... w zimie! I nie jest to przejęzyczenie. Moje Dendrobium nobile w zimie rośnie bardzo intensywnie. Stoi w chłodniejszym miejscu, ale jest podlewane normalnie. Od maja do października stoi na zewnątrz. Okres letniej suchej pogody z wysokim nasłonecznieniem i dużymi amplitudami temperatury roślina traktuje jak monsun zimowy w naturze, kiedy opady są niewielkie, a słońca dużo. Dlatego też regularnie od kilku lat moje Dendrobium zakwita w środy lata (lipiec lub sierpień) i to bardzo obficie. Analizując warunki naturalne takie zachowanie rośliny jest w pełni zrozumiałe. Jeżeli wymusimy okres spoczynku podczas naszej zimy, zahamujemy w ten sposób wzrost nowych pędów i pozbawimy się kwitnienia, a z czasem storczyk będzie coraz bardziej marniał. Taki schemat uprawy, o jakim napisałem, sprawdzi się w przypadku wszystkich monsunowych Dendrobiów przechodzących wyraźny okres spoczynku. Czynnikami indukującymi kwitnienie są przede wszystkim wysoki poziom światła i duże amplitudy temperatur.




Ze względu na duże rozpowszechnienie rodzaju Dendrobium niektóre gatunki występują w klimacie o w miarę jednostajnej temperaturze w ciągu roku. Należy do nich choćby Denrobium cuthbertsonii, ale jest o tyle wyjątkowe, że rośnie wysoko w górach, co wymusza chłodne warunki uprawy. Nie zmienia to faktu, że temperatura niewiele się zmienia z upływem czasu. Jest to czynnik utrudniający pielęgnację, ale z tym też można sobie poradzić, o czym pisałem szerzej w poście dotyczącym Dendrobium cuthbertsonii.




Należy pamiętać, że poza opisanymi wyżej kwestiami Dendrobia mają też swoje specyficzne wymagania uprawowe. Ich kłącza nigdy nie powinny być przesypywane grubą warstwą podłoża. Roślina ma być w nim zakotwiczona, ale nie przysypana, może to prowadzić do zagniwania nowych przyrostów. Substrat powinien być bardzo przepuszczalny, ale raczej drobny niż gruby, bo Dendrobia mają cienkie i liczne korzenie. Lepiej żeby podłoże szybko przesychało niż pozostawało długo wilgotne. Czasami warto przepłukać bryłę korzeniową czystą wodą, żeby pozbyć się nagromadzonych nawozów i produktów rozkładu podłoża, najcześciej kory. W okresie spoczynku, jeśli taki występuje, staramy się obniżyć temperaturę i mocno ograniczamy podlewanie. Niektóre gatunki, jak np. Dendrobium pierardii (aphyllum) trzeba suszyć i chłodzić tak długo, aż zrzuci wszystkie liście (nie wolno ich obrywać, zanim same opadną!). Takie postępowanie zapewni obfite i piękne kwitnienie.

Mam nadzieję, że to krótkie opracowanie pomoże w uprawie storczyków z rodzaju Dendrobium i sprawi, że wzbogacą niejedną kolekcję.